piątek, 5 sierpnia 2011

Tata Michałka pisze:

"Dojechaliśmy szczęśliwie cali i zdrowi jak to możliwe. MISIO nawet nie myślał o spaniu był zadowolony, że jest z bratem i w domku, od razu zaczął sie z nim bawić, zaraz kazał mi iść na działkę po ziemniaki i buraczki, bo chciał barszczyku w swoim domu. Jak MISIO jadł obiadek to powiedział, że dobrze być w domku, jeść swój obiadek i być razem i ze swoimi ludzmi to znaczy Polakami bo mówią tak jak on. A my pomału ogarnialiśmy dom i podwórko, miesiąc to trochę jest co robić. MISIO bardzo się ucieszył z listów, kartek i paczek które otrzymał od Marzycielskiej Poczty za co w imieniu MISIA SERDECZNIE DZIĘKUJE"

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie Tomku,nie musi Pan dziękować,najważniejsze,że ,Michałek jest szczęśliwy,a jak mówią nie ma to jak w domu.Pozdrawiam Was .

Anonimowy pisze...

Czyli mądre słowa profesora o pobycie w ukochanych miejscach się już sprawdzają! Oby terapia jak najszybciej przyniosła efekty. Wszystkiego dobrego dla całej rodziny Romaniuków oraz tych, którzy im tak pomagają - szczególnie Kasi i Pana Mirka (Kierowcy), a także prowadzących bloga:)

Anonimowy pisze...

To cudownie, że Misio ma taki apetyt ;) A buraczków powinien jeść dużo, bo wzmacniają wyczerpany organizm. Trzymam kciuki Misiu, zdrowiej szybko...